Od czasu, gdy podjąłem pracę żyłem sobie spokojnie na nowo
zacząłem się spotykać ze znajomymi i już nie byłem tak chamski jak kiedyś i
wszyscy zeszli z mojego celownika zemsty, choć czułem niepokój związany z tym,
iż czułem, że wszystko robię wbrew w sobie. Odkąd zacząłem pracować po
niedługim czasie tata przeniósł się na moją zmianę, co pozwoliło mi się do
niego zbliżyć gdyż wcześniej nasze kontakty i ogólnie wszystko było ograniczone
do minimum gdyż nie podobało mu się, co jest w mojej głowie, co robię i
ogólnie. W domu różne remonty i jakieś przeróbki zaczęliśmy robić razem stał
się moim wzorem z dnia na dzień chciałem mu, choć trochę dorównać by być taki
jak on potrafić zrobić wszystko! Tak on był zdolny w domu zrobić wszystko
wystarczyły mu tylko dobre chęci no i potrzebne rzeczy. Wiele mu zawdzięczam
dzięki niemu nauczyłem się wiele rzeczy. Jednak, gdy już wiele osiągnąłem
stałem się dla niego okropny gardziłem nim i nienawidziłem dałem się bardzo
ponosić nerwom, przez co niejednokrotnie go obrażałem. Przed tym wszystkim dał
się wciągnąć w ciąg alkoholowy, który trwał coś ponad miesiąc czasu i właśnie
przez ten cały miesiąc podsycaliśmy do siebie nienawiść na każdym kroku. Pod
koniec miesiąca nie widziałem go około tydzień do dnia 9 maja obecnego roku,
czyli 2012. Pracowałem wtedy od 6 rano nawet połowy dniówki nie przepracowałem
ok 9: 30 odwiedził mnie mój mistrz i mówi, że tata miał tego dnia przyjść do
pracy i nie przyszedł a jego kierownik kazał mi jechać do domu z nim pogadać tak,
więc skierowałem się w stronę szatni dzwonię do mamy i mówię, co i jak że będę
zaraz w domu i spytałem, dlaczego tata nie poszedł do pracy? Też się
zastanawiałem przecież zakończył tydzień wcześniej ciąg alkoholowy. Dostałem odpowiedź
żebym szybko przyjeżdżał, bo z tatą jest źle. Jadąc rowerem będąc już niedaleko
domu byłem dobrej myśli, że nawet jak coś mu się stało to on z tego wyjdzie i
nie umrze, bo jest twardy. Postawiłem rower przed gankiem wchodzę do kuchni
gdyż tam ujrzałem mamę jak stała i wujek siedział i usłyszałem słowa, które
zapamiętam do końca życia „On nie żyje” Stłumiłem wszystkie swoje uczucia, po
czym poszedłem do jego pokoju by go zobaczyć leżał na prawym boku miał
zamknięte oczy, czyli umarł we śnie uśmiechnąłem się w jego stronę i pomyślałem,
iż jak umarł to raczej dobrze, że przez sen przynajmniej nie cierpiał nie miał
rąk zaciśniętych ani po twarzy nic nie było poznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz