niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 4 – Śmierć zmienia wszystko.



Od czasu, gdy podjąłem pracę żyłem sobie spokojnie na nowo zacząłem się spotykać ze znajomymi i już nie byłem tak chamski jak kiedyś i wszyscy zeszli z mojego celownika zemsty, choć czułem niepokój związany z tym, iż czułem, że wszystko robię wbrew w sobie. Odkąd zacząłem pracować po niedługim czasie tata przeniósł się na moją zmianę, co pozwoliło mi się do niego zbliżyć gdyż wcześniej nasze kontakty i ogólnie wszystko było ograniczone do minimum gdyż nie podobało mu się, co jest w mojej głowie, co robię i ogólnie. W domu różne remonty i jakieś przeróbki zaczęliśmy robić razem stał się moim wzorem z dnia na dzień chciałem mu, choć trochę dorównać by być taki jak on potrafić zrobić wszystko! Tak on był zdolny w domu zrobić wszystko wystarczyły mu tylko dobre chęci no i potrzebne rzeczy. Wiele mu zawdzięczam dzięki niemu nauczyłem się wiele rzeczy. Jednak, gdy już wiele osiągnąłem stałem się dla niego okropny gardziłem nim i nienawidziłem dałem się bardzo ponosić nerwom, przez co niejednokrotnie go obrażałem. Przed tym wszystkim dał się wciągnąć w ciąg alkoholowy, który trwał coś ponad miesiąc czasu i właśnie przez ten cały miesiąc podsycaliśmy do siebie nienawiść na każdym kroku. Pod koniec miesiąca nie widziałem go około tydzień do dnia 9 maja obecnego roku, czyli 2012. Pracowałem wtedy od 6 rano nawet połowy dniówki nie przepracowałem ok 9: 30 odwiedził mnie mój mistrz i mówi, że tata miał tego dnia przyjść do pracy i nie przyszedł a jego kierownik kazał mi jechać do domu z nim pogadać tak, więc skierowałem się w stronę szatni dzwonię do mamy i mówię, co i jak że będę zaraz w domu i spytałem, dlaczego tata nie poszedł do pracy? Też się zastanawiałem przecież zakończył tydzień wcześniej ciąg alkoholowy. Dostałem odpowiedź żebym szybko przyjeżdżał, bo z tatą jest źle. Jadąc rowerem będąc już niedaleko domu byłem dobrej myśli, że nawet jak coś mu się stało to on z tego wyjdzie i nie umrze, bo jest twardy. Postawiłem rower przed gankiem wchodzę do kuchni gdyż tam ujrzałem mamę jak stała i wujek siedział i usłyszałem słowa, które zapamiętam do końca życia „On nie żyje” Stłumiłem wszystkie swoje uczucia, po czym poszedłem do jego pokoju by go zobaczyć leżał na prawym boku miał zamknięte oczy, czyli umarł we śnie uśmiechnąłem się w jego stronę i pomyślałem, iż jak umarł to raczej dobrze, że przez sen przynajmniej nie cierpiał nie miał rąk zaciśniętych ani po twarzy nic nie było poznać. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz