Mijały minuty, godziny następnie dnie później lata na każdym
kroku chciałem być silniejszy moim zadaniem było zwiększanie swojej złości oraz
nienawiści grałem na uczuciach i raniłem osoby, które chciały mi pomóc i które
były dla mnie bliskie. Później zacząłem się od nich oddalać, człowiek, którego
życiowy cel opiera się na nienawiści i podobnych uczuciach poprzez jej siłę
staje się zarozumiały i arogancki, ale im te odczucia rosły czułem, że jestem
coraz silniejszy duchowo i psychicznie, wydawało mi się, że jestem twardy jak stal…,
ale się myliłem. Poprzez prawdziwą siłę człowiek ostatecznie zostaje sam i tak
było również w moim przypadku. Zamknąłem się w świecie pełnym zła, nienawiści i
przemocy, cieszył mnie widok czyjejś przegranej, że komuś się nie udało coś
wyśmiewałem i nabijałem się z innych, co właśnie budziło w innych złość i
nienawiść do mojej osoby, co sprawiało mi radość. Pewna osoba powiedziała mi to
wprost tutaj zacytuję te słowa pewnie będę pamiętał do końca życia i ten moment
„Nie jesteś normalny, nigdy i nigdzie nie spotkałem takiego potwora jak Ty”, po
czym oberwałem a na koniec zostałem skopany a ja się dalej śmiałem… tak wiem to
było głupie i ta osoba miała racje a ja się głupio do niej śmiałem i próbowałem
przeciągnąć na swoją stronę, co oczywiście mi się nie udało i było mi z tego
powodu smutno, że osoby z poza organizacji mnie nie rozumieją. Myślałem, że to,
co robiłem było słuszne, dziś zdaję sobie sprawę, jaki byłem ślepy i naiwny, że
dałem się na to wszystko naciągnąć. Kto wie czy gdyby nie Ci ludzie i to
zgrupowanie by nie istniało może moja nienawiść i wieczna rozpacz została
zniszczona w zarodku? Pewnego Grudniowego dnia poznałem pewną dziewczynę
niedługo minęło i stworzyliśmy związek. To był mój pierwszy prawdziwy związek z
dziewczyną i po raz pierwszy poznałem prawdziwe oblicze miłości, pierwszy raz
komuś tak naprawdę na mnie zależało i oczywiście mi również zależało. Jest
osobą tolerancyjną, czyli to była przeciwność mnie gdyż byłem nietolerancyjny,
ale mimo tego powiedziała mi, że akceptuje mnie takim, jakim jestem a nie za
poglądy itp. Wcześniej bardzo rzadko się uśmiechałem, ale sama myśl o niej i
jej widok sprawiał u mnie naprawdę szczery uśmiech. Poczułem w końcu, co to
znaczy być kochanym i ważnym, chciałbym, aby to uczucie trwało wiecznie i
szczerze powiem teraz sobie uświadomiłem, że to ona była początkiem moich zmian
w życiu, lecz niestety wytrwaliśmy niecałe pół roku, wieczny ból we mnie oraz
nienawiść rosła we mnie ciągle z dnia na dzień, lecz nie miałem nad tym już
kontroli. Niedługo po rozstaniu poznałem pewną dziewczynę była ode mnie trzy
lata młodsza fajna, wesoła, inteligentna i zabawna i nigdy też nie zapomnę tego
uścisku przy przytulaniu czułem się kimś ważnym znowu dla kogoś, lecz niestety
w głowie nadal tamtą osobę i powiedziałem, że nic z tego nie będzie gdyż zależy
mi nadal na innej osobie. Zraniłem ją po raz pierwszy poczułem żal, zacisnąłem
pięści i tak bardzo chciało mi się płakać, lecz niestety nie byłem w stanie
uronić ani jednej łzy. Żyłem w ciągłym bóli i rozpaczy, dlaczego to tak się
musiało potoczyć? Chciałem to zmienić starać się od nowa, lecz niestety drugiej
szansy nie dostałem w sumie nie ma się, co dziwić niby taka osoba, jaką byłem
nie może się zmienić. Jeszcze bardziej zamknąłem się w sobie i odizolowałem się
od świata czułem się zamknięty w jakiejś grze wydawało mi się, że wszystko, co
się dzieje to iluzja. Dni wyglądały tak, że rano wstając byłem pełen złości
wszystko mi przeszkadzało a to, że za krótko spałem ogólnie byle, co mnie
gnębiło uwielbiałem wieczory czułem się jak bym tą całą nienawiścią się zmęczył
i po prostu to się schowało i regenerowało na następny dzień. Wieczorny dzień
był ulgą potrafiłem się nawet uśmiechnąć.. Lecz niestety z dnia na dzień, z
tygodnia na tydzień i w końcu z miesiąca na miesiąc stawało się to nie do
zniesienia. Czułem jak cała zebrana we mnie nienawiść z całego życia zżerała
mnie od środka nie zostawiając śladu niczym nowotwór. Aż pewnego razu na pewnym
forum dyskusyjnym spotkałem się z problemem pewnej osoby otóż czytając trochę
było do czytania i pierwszy raz od jakiegoś czasu chciałem coś zrobić i to
przeczytałem i co się okazało osoba prawie taka sama jak ja. Odpowiedzi, jakie padały,
że to może być depresja. Tak, więc zapisałem się do psychiatry, co było
początkiem mojego prawdziwego szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz